!!! PO JAKIMŚ CZASIE!!!
Hyde siedział na łóżku w sypialni i układał książki na regale stojącym przy drzwiach. Po jaką cholerę wstawił tu ten regał to sam chyba nie wiedział. A zważając na to, że te książki raczej nikomu nie były potrzebne przysiąc by można że Hyde lubi zagracać pomieszczenia w których przebywa. No ale póki Costa go nie wywaliła za drzwi z tymi głupimi nawykami, było dobrze. No ba, bo niby kto wniósł na piętro doniczkę z wielką miniaturową palmą? No Hyde. A kto by inny? On zawsze robił tyle zamieszania a nie wyglądał.
- A ty pójdziesz tu... - zwrócił się do jakiegoś opasłego tomu encyklopedii powszechnej, która kilka razy już raczyła wypaść mu z ręki i narobić hałasu.

Taa, Hyde uporał się z książkami dość szybko. Spojrzał nieco rozmarzonym wzrokiem w przestrzeń i westchnął przeciągle. Myślał o wielu rzeczach, ale przede wszystkim o żonie. Żona. Ładnie to brzmi. Poza tym kto tak po prawdzie mógłby kochać ją, Costę, bardziej niż Hyde, no i kto kochałby samego Hyde'a bardziej niż Costa? On sobie nie potrafił tego wyobrazić. Westchnął ponownie i podszedł do łózka. Usiadł na nim i spojrzał na szafkę nocną na której stało ich ślubne zdjęcie. Zawsze się rozczulał jak na nie patrzył. A ponadto wydawało mu się, że ten dzień był nie dalej jak w zeszłym tygodniu. Costa chyba miała na niego jakiś kojący wpływ. Nawet jeśli Annie gadał, że Hyde to zwykły pantoflarz.

Hyde aż podskoczył słysząc okrzyk dobiegający z łazienki. Poderwał się z łózka i przez chwilę zastanawiał się co się mogło stać. Później jednak doszedł do wniosku, że lepiej zaopatrzyć się w telefon. Tak an wszelki wypadek. Pamiętał jak Nath latał wszędzie z telefonem w obawie, że Ayu zacznie rodzić przy śniadaniu. On nawet spał w ubraniu. Na całe szczęście Hyde aż tak zestresowany nie był... a może na nieszczęście? kto tam kurde wie. Ważne że złapał telefon bezprzewodowy i wpadł do łazienki.
<zt>