*szedł korytarzem. usiadł se na parepecie.*

*wstał i poszedł*

*położył kurtkę na parapecie i usiadł obok*

*usiadł obok zwijając sobie na kolanach kurtkę*

*tylko rozpią kurtkę bo mu zimno z deka było i stsnął przy parapecie.*

a propos... ile ty masz na koncie?
*spojrzał na nico*

jeżeli pieniądze z świata henge przemienić na normalne... to troche tego jest.

to czemu ich nie zamienisz w urzędzie?
*spojrzał na niego*

dotąd o nich zapominałem.
*powiedział*
w każdym razie ty nath chyba tez ich nie używasz.
tylko andrew, pobrał część i wymienił by pomóc rodzicom.
podjął niemal całą zaliczkę za pracę tu.

ale... *i zgubił to ale*

moje i terukiego nie były pobierane.
*dodał*
tylko za testy dostaliśmy te całe pieniądze na start tak zwany.
po przejsciu na stopień sempai sie dostaje kasę, nie?

tak, tak.
*spojrzał na hydea*

ale to marne grosze.
*uzupełnił wypowiedź*

*uśmiehcnął się*
te marne grosze w przeliczniku na zwykłe pieniadze to ok 7 000 żywej gotówki

pamietając że pieniądze henge - shichi - to w przeliczniku 1 H wynosi koło 50 $.
*przypomniał sobie*

to na łepka dostaliście 70H?

*skinął głową*

tylko nie kumam, czemu ta kasa nazywa się shichi, a ma jednostkę H i h.
*uśmiehcnął się*

*rozłożył ręce*
coś im sie popierdoliło ;p

*uśmiehcnął się*

dobra, ja idę, do zobacenia
*poszedł*

no, pa.
*porzegnał go*

a jak tam u ciebie i costy?

dobrze. bardzo dobrze.
*powiedział*
a... właśnie... nico. zaręczyłeś się z mariną, a kiedy ślub?

marie śpi. nie chcę jej budzić, ale jak tylko sie spotkamy, to ją o to spytam.
*powiedział*
wtedy chociaż będzie mniejszy stres z powodu tak zwanego 'bękarta'

*spojrzał na nigo*
wiesz... tak mi się przypomniało.
mówiłeś kiedyś ericowi a on mi :P
typonoć też byłeś już w drodze jak twoi rodzice brali ślub.

czyżby się to celowo powtarzało?
*spojrzał na hydea*
i w przypadku moich rodziców tez jedna ze stron ma nieprzychylnych rodziców.
nigdy nie poznałem dziadków od strony ojca.
on chyba dobrze wie co czuje marie., no moze nie do końca, ale wie.

zapewne.

idę.
*zszedł zparapetu*
pa hyde

no pa.
*uśmiehcnął isę*

*poszedł*

*posiedział se*

*wstał i poszedł*

*usiadł na parapecie i patrzył przez okno*

**wstał i poszedł dalej

*usiadł na parapecie i patrzył przez okno*

*wychodzac z sypialni szla w strone swietlicy z zamyslenia wyrwał ja chłopak siedzacy na parapecie*
I czyż to nie jest przeznaczenie?

być może.
*skinął głowa na powitanie*
jak tam sen? owocny? czy czarna dziura?

raczej owocny pograzony w marzeniach a Twój?
*spytała usmiechajac sie*

*spojrzał przez okno*
szary niczym jesienny wieczór.

Zobaczysz kiedyś nadejda kolorowe sny pełne przemysleń i marzeń a może takżę miłości kto to wie
*stwierdziła*

nie mówię, ze nie były one pełne przemysleń.
*spojrzał an nią*
mówie tylko ze mój sen był conajmniej przygnębiajacy

czyli mam rozumiec ze jestes teraz przygnebiony?
*spytała*

nie. teraz myślę.
*odpwoeidział*

To może ja Ci przeszkadzam
*spytała*
Bo nie lubie ludzia ani przeszkadzac, ani narzucac wiec powiedz prosze jak tak jest

nie jest tak.
nie rpzeszkadzasz mi.
*wskazał ręką na parapet*
usiadziesz ze mną?

Dziekuje
*usiadła koło niego *
wiesz ale jak kiedyś coś to wole naprawde prawde

domyślam się.
ale mi nie przeszkadzasz.
nawet jeśli ci sie wyda ze mi przeszkadzasz to tak nie będzie, czasem tylko sprawiam wrażenie jakbym chciał być sam.
*poqwiedział*

Dobrze zapamietam.
Wiem ze czasem samotnosc dobrze robi
*powiedziała*

ja nie lubię być sam.
zaczynam wtedy rozmawiać do siebie. albo do odbicie w lustrze.
*uśmiehcnął się*

to jak bedziesz cierpiał na samotnosc to mozesz na mnie liczyc
*odwzajemnila usmiech*

będę pamiętał o tym.
*powiedział i spojrzał przez okno*
czym jest smutek, co? *spytał*

Smutek? oznaka samotnosci? w jakims sensie wolaniem o pomoc?
*powiedziała*

nie. smutek jest emocją zawarta w nas od urodzenia.... pierwszy raz go czujemy gdy w krzykach i bólu rodzimy się i jesteśmy zmuszeni do samodzielnego zycia.
Smutek jest odezwą do radosci, że życe nie zawsze jest sprawiedliwe.
jest wyrazem cierpienia, czy tez serca czy umysłu.
*powiedział*
w tsakim razie czym jest owe cierpienie?

Jesteś bardzo madry duzo madzejszy ode mnie
*stwierdziła*
Wiec co ja moge tutaj powiedziec smutkiem poloaczonym z bolem?

nikt do końca nie wie czym jest cierpienie.
*spojrzał n nią*
dla jednych jest nim miłośc, dla innych ból fizyczny, dla jeszcze innych samo życie.

Jak miłość może być cierpieniem skoro miłość najpiekniejszym uczuciem jakie odczuwamy?

*spytała *
Nie da się żyć bez miłości.
ale gdy miłość jest nieszczesliwa, lub nie odwzajemniona albo patologiczna mozna mówić o smutku i cierpieniu w miłosci. lecz dalej milosc zostaje szczesliwym uczuciem.

szczęśliwym mówisz?
*spytał*

tak szczesliwym bo najszczesliwsi ludzie to sa ludzie zakochani?
*powiedziała i popatrzyła na niego*
nie uwazasz tak?

być może, nie byłem zakochany ale próbowano mi okazać miłość.
nie rpzyniosiła nic warotsciowego.
*uśmeihcnął sie*

Zobaczysz kiedyś się zakochasz i beda to Najszczesliwsze chwile w Twoim zyciu.
ale wiem tez jak nieodwzajemniona milosc boli i nikomu nawet najgorszemu wrogowi tego nie zycze Tym bardzeij Tobie.
Mam nadzieje ze zakochasz sie bardzo szczesliwie i ta dziewczyna bedzie Cie kochac tak samo jak Ty ja jak nie bardziej
*powiedziała patrzac na niego*

może.
*westchnął*
złamał ci serce?

tak długo to trwało ale dałam sobie  z tym rade
*powiedziała*

jaki on był?

Jaki był?
Dopoki sie nie dowiedział o tym ze sie w nim zakochałam był moim najlepszym przyjacielem bo jak sie zorietowałam co czuje starałam sie byc jak najblizej. Był bardzo miły szczery przedewszytkim. czasem najpierw mówił/robił a potem myslał. czasem potrafil powiedziec cos pod w pływem emocji nie było to miłe ale nie potrafiłam byc na niego zła. to bylo silniejsze ode mnie. zawsze mu wybaczałam
*westchneła*

ponoć przyjaźń damsko-męska nie istnieje.
zawsz ejdna ze stron sie zakocha.

Nie zawsze uwierze ze nie zawsze miałam przyjaciela przez 5 lat a potem przez glupia plotke sie wszytko zeppsulo ale nie bede Cie tutaj zanudzac opowiesciami o moim zyciu
*stwierdzila*

jak chcesz to możesz mniepozanudzać.
i tak nie mam nic lepszego do roboty.
*powiedział*

nie chce zebys mnie wziol za jakas nudna zyjaca przeszloscia dziewczyne
*powiedziała*
ale jak masz jakies pytania to CI odpowiem. Nie mam przed nikim zadnych tajemnic

doprawdy?
*uśmiehcnął sie jakby do siebie*

tak dziwi Cie to?
*spytała*

nie. *powiedział*
ktoś taki jak ty jest szczery.
chyba już ci to mówiłem kiedyś.

Tak mówiłeś
*powiedziała*
bo nie rozumiem sensu kłamania skoro i tak zawsze wychodzi to

tak... to co mówiłaś o swojej przeszłości?
*spytał*

No powiedziałm Ci już o tym jaki był ten co złamał mi serce i o przyjazni damsko-meskiej
wiec co chcesz jeszcze wiedziec?
*spytała*

a co chces zmi powiedzieć?
posłucham wszystkiego.

Myslalam ze chcesz wiedziec cos konkretnego
*powiedziałą*

chcę cie posłuchać.
*odpowiedział*

Tak wiec chodziłam do szkoły nauka szła mi nie zle. nauczyciele mieli mnie za mila ulozona dziewczyny co po szkole nie zawsze wydawalo sie prawdziwe. w domu nieznosne mlodsze rodzensto. Zawsze marzyłam zeby miec starszego brata niestety nie miałam go wiec przyjaciel z którym jednak stworzyłam damsko meska przyjazn był dla mnie jak brat. poporstu był moim starszym bratem...
*Powiedziała*

rozumeim.
*powiedział*
młodsze rodzeństwo... płeć? znaczy brat czy siostra?

Brat i siostra
*zasmiała sie*

to świetnie.
*zasmiał się*

no nie tak jak bym chciała ale wszystkiego miec nie mozna
*usmiechneła sie*

cóż, masz rację.
ale chyba nie ejst aż tak źle, co nie?

az tak bardzo nie
*zasmiała sie*

no widzisz
*uśmiehcnął się*
dobra, ja idę spać, dobranoc
*zszedł zparapetu i poszedł*

Dobranoc spij dobrze
*oparla si o sciane i popatrzyla przez okno*

*po chwili poszla*

*przyszyszedł i usiadł na parapecie*

*pi jakimś czasie poszedł sobie*

*usiadl na parapecie*

*spojrzal prze zokno i zobaczyl w parku jakąś dziewcyznę. poszedł w stronę wyjścia*